Kanada żywicą pachnąca 2026
Ten obszar jest prawdziwym rajem przyrodniczym. żeglując wzdłuż wybrzeży Inside Passage w ciągu jednego dnia spotkać można tu wieloryby, orki, uchatki, wydry morskie, orły, łosie, niedźwiedzie, kruki… i wiele innych stworzeń, które na zawsze zapadną w pamięć. Natomiast sam Inside Passage – biegnący między wybrzeżem a osłaniającym je łańcuchem wysp tworzy idealne warunki do spokojnej, choć wymagającej nawigacyjnie żeglugi.
Wybrzeża Kolumbii Brytyjskiej to miejsce, gdzie wciąż żywa jest kultura First Nations. W osadach czy na cmentarzach wciąż stawiane są totemy, a w Big Houses odbywają się ceremonialne uczty, a starszyzna plemion dba o przekazanie cudem ocalonej tradycji przodków nowym pokoleniom. w których uczestniczą lokalni mieszkańcy. W tym dzikim, magicznym świecie można poczuć historię, której nie da się znaleźć w żadnym innym zakątku świata.
Wybrzeże między Vacouver a Prince Rupert to również fragment pacyficznego „pierścienia ognia”, a aktywność tektoniczna obszary sprawia, ze nietrudno znaleźć ta gorące źródła. A co może być przyjemniejszego niż relaks w gorącej wodzie – z dala od cywilizacji – po solidnej dozie uczciwej żeglarskiej roboty?
w królestwie natury
Jednym z najbardziej fascynujących widoków na wodach Inside Passae są wieloryby: nieco mniejsze finwale i gigantyczne humbaki migrują tędy wiosną i latem, skuszone bogactwem odwodnego życia. Unoszące się nad wodą fontanny wody, machnięcia ogonem czy płetwą a nawet – skoki! Aż żal sternika, który w tych warunkach musi pilnować wyznaczonego kursu.
Nie mniej spektakularne są orki, prawie zawsze poruszające się w grupach, często płynące fiordami istną tyralierą. Ich elegancja i iście taneczna gracja to złudny pozór – one właśnie wybrały się na rodzinne polowanie… Solidny, stalowy kadłub raczej ich nie zainteresuje, ale foki, uchatki i wydry raczej będą starały szybko się oddalić.
Bo są i uchatki, całymi gromadami okupujące niemal każdą pławę i prawie każdy skrawek odsłoniętego, skalistego wybrzeża. Czasem leniwie wylegujące się, a czasem kłótliwe, dosłownie podryzające się w walce o lepszą miejscówkę. Są i wydry morskie, niesamowicie zwinne i ciekawskie, balansujące na plecach w wodzie, bawiące się kamieniami albo beztrosko baraszkujące w wodzie. Jest ich tak wiele, że trudno uwierzyć ze ledwie sto lat temu były realnie zagrożone wyginięciem.
W powietrzu królują majestatyczne orły, szybujące na szeroko rozpostartych skrzydłach lub lustrujące swoje terytorium z wierzchołka wysokiego drzewa – lub masztu. To ostatnie akurat niezbyt cieszy, bo lubią sobie ostrzyć dzioby o nasz wiatromierz… Kruki tylko nieznacznie ustępują im majestatem, za to ich żywiołowa natura, ciekawość i dosłownie bijąca z oczu inteligencja sprawiają, że nie sposób dziwić się temu, że kruk zajmował wiodące miejsce w legendach i tradycji plemion First Nations.
Kultura First Nations
Centralnym miejscem dla społeczności Haida jest archipelag Haida Gwaii (do 200 roku znane jako Wyspy Królowej Charlotty). To odizolowane, porośnięte lasami wyspy, które osłaniają Inside Passage od wód Pacyfiku. To tu z dumą pielęgnowane są tradycje kultury Haida, a jednym z najbardziej charakterystycznych jej symboli są totemy. Rzeźbione z cedrowych pni w fantastyczne kształty, przedstawiają historii rodów, opowiadają o przodkach, duchach zwierząt i mitycznych postaciach.
Niezwykle istotną rolę w życiu duchowym i społecznym First Nation odgrywają ceremonialne uczty potlach, które odbywają się w tzw. Big Houses – zbudowanych z drewna, bogato zdobionych wielkich, wspólnotowych domach stanowiących centrum społecznego życia każdej z osad. Potlach to święto dzielenia się – przede wszystkim jedzeniem, ale i innymi darami – organizowane by uczcić wydarzenia ważne dla społeczności: ślubów, pogrzebów czy przejęcia społecznych godności. Ucztowaniu towarzyszą tradycyjne śpiewy i tańce, które utrwalają poczucie wspólnoty.
Mimo trudnej historii kolonizacji i prób narzucenia ludom first Nation zachodniego sposobu życia, kultura First Nation, a w szczególności dziedzictwo Haida, przeżywa dziś renesans. Odzyskiwane są języki, przywracane dawne tradycje, a sztuka i duchowość rdzennych ludów zyskują na znaczeniu – zarówno w społecznościach lokalnych, jak i w świadomości całej Kanady. Choć na Haida Gwaii nie łatwo trafić (trzeba z dużym wyprzedzeniem wykupić pozwolenie by odwiedzić ten archipelag) z pewnością spróbujemy tam dotrzeć!
Gorące źródła Kolumbii Brytyjskiej
Rysując plany na żeglowania po Kanadzie umówiliśmy się, że chcielibyśmy odwiedzić Hot Springs Cove w na zachodnim wybrzeżu wyspy Vancouver. To miejsce, gdzie można dotrzeć tylko wodą lub wodnosamolotem – więc nasza Inatiz od razu daje nam przewagę 😉 Słyszeliśmy, że szlak wiodący przez niesamowicie bujny las do miejsca, gdzie znajdują się źródła źródeł to niezapomniane doświadczenia – więc na pewno warto sprawdzić 😉
W regionie Haida Gwaii na Hotspring Island znajdują się Gandll K’in Gwaay, tradycyjnie uznawane przez Haida za centra duchowości. Źródła te niemal zanikły w 2012 roku, ale teraz zaczęły się odradzać, co jest traktowane jako symboliczne odnowienie sił natury. A że przez lata włóczęgi po świecie nauczyliśmy się cenić mądrość wynikającą z lokalnych tradycji – również i to miejsce chcielibyśmy odwiedzić.
Na wodach Inside Passage
Wybrzeże Kolumbii Brytyjskiej praktycznie nie ma dróg. W całym regionie transport morski oraz wodnosamoloty to podstawowe środki komunikacji. Dla wielu społeczności położonych na wyspach i w trudno dostępnych obszarach wybrzeżach, Inside Passage to codzienna droga do pracy, szkoły czy szpitala. To właśnie morze łączy te odizolowane miejsca z resztą prowincji.
Pomimo osłoniętego charakteru, żegluga po Inside Passae nie należy do łatwych. Wielkim wyzwaniem są wysokie skoki pływów, sięgające nawet 5 metrów. A z dużym skokiem pływu związane są nieodłącznie bardzo silne prądy morskie, szczególnie w wąskich cieśninach i przesmykach. Osiągają one prędkości do 4-5 węzłów i znacząco utrudniają nawigację. A dy fala wiatrowa krzyżuje się z takim prądem – robi się naprawdę niebezpiecznie!
Dodatkowym zagrożeniem jest duża ilość drewna dryftowego, pochodzącego zarówno z naturalnej erozji brzegów, jak i z licznych wyrębów lasu. Ogromne bale mogą dryfować tuż pod powierzchnią wody, stanowiąc realne zagrożenie jachtu. Dlatego nawet przy pięknej pogodzie konieczne jest zachowanie pełnej czujności przez wachtę nawigacyjną!
Jak? Gdzie? Kiedy?
Będziemy żeglować oczywiście na pokładzie naszej pomarańczowej Inatiz, która najbliższą zimę spędzi w jednej z niewielkich, zacisznych marin w okolicach Vancouver. Potem przez całą późną wiosnę i lato będziemy kręcić się między Vancouver (lub bezpośrednimi okoliccami) a Prince Rupert (tuż pod granicą z Alaską). Dzięki temu unikniemy strasznie drogich biletów lotniczych oraz ograniczymy biurokrację (Kanadyjczycy mają bardzo życzliwy stosunek do żeglarzy i nie wymagają od nich posiadania wiz).
Szczegółowy plan naszej włóczęgi po Inside Passage jeszcze się tworzy – ale obiecujemy, że niedługo się nim pochwalimy!
Na razie zapraszamy do kontaktu mailowego (wyprawa@lodowe-krainy.pl) bo żeglując dosłownie na drugim końcu świata bardzo trudno odbiera się telefony 😉