Wyprawa 2014 – Etap VI

Wyprawa 2014 – Etap VI



Powitanie załogantów

14 września 2014

W niedzielę cały czas pada i wieje w porywach do 35 węzłów. Mamy czas dla siebie, pyszny obiad i powitanie ostatniego załoganta czekamy do rana aż się wywieje.

No to w drogę – do Berensburga

15 września 2014

Poniedziałek – wychodzimy świtem do Barensburga. Świat na zewnątrz w niczym nie przypomina wczorajszego dnia, jest piękna słoneczna pogoda. Barensburg to kolejne rosyjskie miasto górnicze – ale żyjące… jest basen, browar, dom kultury, restauracja – wszystko oczywiście największe w okolicy albo i na świecie,  robimy sesję zdjęciową z Leninem i hasłem o komunizmie, idziemy na lokalne piwo. Na pewno jest to najtańsze piwo w okolicy ale nie powaliło nas z nóg. O 1510 wychodzimy do Hornsundu. Za „zakrętem” znów inny świat, wiatr południowy 25 kn zimno, deszczowo, fale z soboty i niedzieli teraz krzyżują się i jest kipisz… rzuca nami na lewo i na prawo… płyniemy halsując na południe.

Pochmurny wtorek

16 września 2014

Mgła skraca widzialność do 100 metrów, temperatura spada do zera jest pochmurnie i mrocznie, ale w załodze cały czas bojowy duch. Prognoza którą dostajemy jest bardzo niekorzystna dla naszych planów – od jutra ma wiać 30-35 węzłów wiatru zachodniego. Jeżeli popłyniemy na polską stację polarna na Hornnsundzie to nie wydostaniemy się z fiordu przez następnych kilka dni a do Bodo prawie 700 Mm w lini prostej… Zapada decyzja, że płyniemy na południe na Wyspę Niedźwiedzią.

Kpt. Tomek pisze…

17 września 2014

Od rano wieje z kierunków zachodnich ale do 42 kn. Mamy odrobinę słońca po czym śnieg, grad i deszcz, brakuje tylko meteorów. Są pierwsze objawy choroby morskiej, ale załoga mimo to wzorcowo wywiązuje się z ze swoich obowiązków. Wachty zostają przeorganizowane, skrócone… Nowicjusz żeglarski Darek bije rekord prędkości na foku i G2 zasuwa 11.4 węzła !!! Kiedy przepływamy obok Wyspy Niedźwiedziej znowu robi się mgliście w wiatr delikatnie odkręca ku południowi. W związku z powyższym jedyne oznaczone koticowisko nie daje gwarancji bezpieczeństwa. Po raz kolejny musimy odpuścić ale wiemy, że tu jeszcze wrócimy.

Pierwsze zorze polarne

18 września 2014

Rano wieje bez zmian, dopiero przed południem słabnie do 30kn. Cały czas szusujemy z prędkością 8-9 węzłów. Nadchodząca noc przynosi zelżenie do 20 kn a kilkugodzinny pokaz zorzy polarnej wyciąga z koi całą załogę. Jest pięknie i wielo kolorowo. Tylko nasz Darek polarnik nie widzi w niej nic nadzwyczajnego i postanawia pospać.

Czerniaki, makrele, dorsze…

19 września 2014

Około 0630 wchodzimy do fiordu otwierającego drogę do Tromso. Jest pięknie słonecznie i tak niesamowicie spokojnie. Kapitan zarządza świąteczne śniadanie z tej okazji. Dla co niektórych będzie to pierwszy obfity posiłek od kilku dni. Potem jedna happy hour dla jachtu. Pełne sprzątanie, suszenie, …. stajemy na chwilkę i Kapitan w kilkanaście minut wyciąga dwa dorodne czerniaki, makrelę i dwa dorszyki. Małgosia dorzuca do wiadra jeszcze makrelę i na obiad zupa rybna i świeżutkie filety. Załoga foczy się na pokładzie, słońce świeci i ruszamy do Tromso zostało nam już tylko 20 mil całkiem innej żeglugi. Do Tromso dotarliśmy około 1730. Wielka radość zapanowała wśród umęczonej załogi. Zziębnięci, niewyspani, wręcz wycięczeni marzyliśmy tylko o jednym – ciepłym prysznicu. A tu okazało się, że z prysznica można skorzystać tylko w hotelu portowym za jedyne około 40 pln. Postanowiliśmy więc – w większości, że jeszcze jeden dzień toalety chusteczkami nic nie zmieni na pokładzie a jutro pójdziemy na basen. Wieczór minął upojnie, wszyscy ożyli, zaczęły się żarty, opowieści, analizy sytuacji sprzed kilku dni. Wcześnie już było gdy kładliśmy się spać .

Ciepły prysznic, sauny i baseny czyli pobyt w Tromso

20 września 2014

Śniadanie o dziwo już o 0900, potem ruszamy na basen. Pierwszy od 8 dni prysznic ….. ciepły – gorący prysznic… potem szaleństwa na basenie, sauna, basen….. wracamy do portu i mijamy niezliczoną ilość kramów na „Krupówkach” jest wszystko, miód, kiełbaski, naleśniki, piwo, kiełbasy, piwo, wszystko… my jednak idziemy całą załogą na pizzę która po kuchni jachtowej wydaje się być ambrozją. W końcu o 1600 wychodzimy – kurs na Gibostad. Maleńki porcik ale z dużą keją. Przed północą pewna część dam postanawia wyruszyć na polowanie, – na Troli, czy może wikingów… . Rano się okaże, że wszyscy wikingowie poszli spać.

Kierunek Sortland

21 września 2014

Kolejny dzień wita nas już o 0700 pięknym słońcem wychodzimy z portu i po 40 minutach stajemy w dryf – dorszowanie… znów jestem mistrzem w połowach. W pewnym momencie jest branie, które mało nie wyrwało mi wędki z rąk, a że słaby nie jestem to o mały włos nie pociągło by mnie w dół. Puszcza agrafka która miała wytrzymałość 28 kilo. Szkoda. To mógł być naprawdę głębinowy potwór. Żal woblera za trzy i pół dychy, ale i tak się już odrobił . Dzień płynie powoli mijamy Fisnenes, potem już tylko wyspy, wysepki, statki, stateczki, kuterki… kura, kaczka, drób….. droga na Ostrołękę nic się nie dzieje – ale za to dialogi nie kiepskie . Wieczorem o 2200 parkujemy w Sortland. To był naprawdę długi i męczący dzień. Wieczór oczywiście dodaje skrzydeł zaspane twarze staja się roześmiane, promienne i pełne zycia, w oczach nie widać zmęczenia. Znów polowanie na Troli i znów niepowodzenie jakichś dwóch starych szyprów przy barze nie zadowala naszej piękniejszej części załogi – a płyniemy w składzie sześciu pań i trzech menów.

Czas dla kajaków!

22 września 2014

Ruszamy o 0700 kurs Trollfird. Może tam się dziewczynom uda … Jakieś pięć mil wcześniej zrzucamy kajaki, Ania z Arturem podejmują się próby płynięcia takiego dystansu na wiosłach, jest silny prąd po kilkunastu minutach bierzemy ich na hol. Kulig bardzo im się podoba. Dwie mile przed Trollfiordem skręcamy w zatoczkę aby przeczekać główny prąd pływowy. Nie wiem jak to się stało po pół godzinie postoju mamy trzy wiadra dorszy – będzie wyżerka. Trollfiord zapiera wszystkim dech w piersiach – nawet tym którzy tu już byli. Znów kajaki na wodę… Tym razem pływają Asia z Kingą i Artur. Dwie godziny sesja zdjęciowa dwa jachtu i kajakarzy. Ja w tym czasie wyciągam kolejnego potwora – 5-6 kilogramowego dorsza. Miejsce tak nas zauroczyło, ze postanawiamy zostać. Organizujemy grilla, w menu, piersi indycze, kiełbaski, i dorsze, dorsze, dorsze… gdy zapada noc jesteśmy świadkami widowiska na niebie…. Zorza tańczy, płynie, faluje, pojawia się i znika po czym nagle rozświetla cały fiord tak jakby księżyc wpadł do nas na kolację. I jeszcze jedno! Na tym końcu świata, w Trollfiordzie elektrownia wodna udostępnia dla żeglarzy, pomost, toaletę z ciepłą wodą!

Bajeczne fiordy norweskie

24 września 2014

Kierunek Reine. Po drodze zawijamy do Nusfjord. Bajeczne miejsce na końcu świata, kilkanaście chatek, restauracja, sklep, sauna na zewnątrz… wszystko takie piękne, zadbane, przemyślane. Warto będzie tu kiedyś jeszcze wpaść. Zjadamy obiad i ruszamy do Reine. Na deser Kinga zrobiła galaretkę owocową – pyszności. Teraz wszyscy wybiegli oglądać kolejny pokaz zorzy, idę i ja…