„Dziś, w niedzielę 27 lipca 2014, dokładnie o godzinie 21:02 UTC s/y Barlovento dowodzone przez kpt. Tomasza Kulawika przecięło z zachodu na wschód południk 022°28.44 W i tym samym opłynęło Horn..! Ten islandzki, ma się rozumieć…
Islandzki przylądek Horn leży na skrajnie wschodnim ramieniu charakterystycznego grzebienia, którym od północnego zachodu zakończona jest wyspa. Jeszcze w latach 60tych, gdy pola lodowe nawet latem sięgały praktycznie północnych brzegów Islandii, opłynięcie również tego Hornu stanowiło nie lada wyczyn. Jako pierwszy z polskich jachtów dokonał tego – i to na samych żaglach, bez silnika pomocniczego! – słynny Euros, który kilka lat później, w 1974 opłynął również ten południowy Przylądek Horn. Kto wie, może i Barlovento kiedyś wybierze się na Dalekie Południe? Ale na razie płyniemy na północ!
..choć w zasadzie nie tyle na północ, co niemal dokładnie na wschód – kurs 100 towarzyszył nam praktycznie przez cały dzień, dopiero po minięciu Hornu skręciliśmy łagodnie na południe, wzdłuż brzegu Islandii. Nim dotrzemy do Akureira, chcemy przyjrzeć się z bliska islandzkim fiordom.
Dzień na jachcie – jak przystało na niedzielę – minął leniwie i spokojnie, czemu sprzyjała słoneczna, aż do późnego popołudnia, pogoda. Brzeg Islandii, rano widoczny tylko na radarze, z czasem urósł i w porze podwieczorku jacht płynął już w cieniu wyrastających dosłownie z morza 600-700metrowych gór. Na pierwszy rzut oka trudno było uwierzyć mapie, że naprawdę są tak wysokie – a jednak! Na ich stokach, mimo że to już koniec lipca, wciąż leżą wielkie płaty śniegu.
Do wydarzeń znaczących (przynajmniej w skali dzisiejszego dnia) trzeba zaliczyć ciasto z brzoskwiniami, upieczone i podane na podwieczorek przez wachtę kambuzową. Miś, swoim kapitańskim autorytetem stwierdził, że w kategorii 'deser rejsu’ może ono godnie rywalizować z budyniem z soczkiem, który wachta I podała na pokład gdy płynęliśmy przez pole lodowe. Wachta II (dzisiejsza kambuzowa) czuje się uhonorowana!
Niestety z dzisiejszym podwieczorkiem wiąże się bardzo przykre dla nas wydarzenie – po raz pierwszy w historii tego rejsu złamana została solidarność w załodze! Nieznany skrytożerca zakradł się do kambuza i wyżarł jedną trzecią kawałka ciasta, który (po sprawiedliwie dokonanym pod kapitańskim okiem podziale) czekał, aż wachta III skończy popołudniową drzemkę… Zdarzenie zostało uznane jednogłośnie (khem… ciekawe jak to możliwe?) za skandaliczne i Miś zapowiedział przeprowadzenie kapitańskiego dochodzenia. Natomiast wachta III oświadczyła, że przyjmie przeprosiny w postaci butelki Capitana Morgana…
I tak to upłynął kolejny dzień rejsu.”