27 sierpnia
„Kolejna nocna znów była słoneczna o i rankiem trafiliśmy do Magdalensfjordu. ‘Magdalenka’ uchodzi za jedno z najpiękniejszych miejsc na Spitsbergenie. Nie spiesząc się, zjedliśmy leniwe śniadanie, a potem wsiedliśmy w ponton i popłynęliśmy na ląd. Z plaży pod czoło lodowca trzeba przespacerować kawałek, ale naprawdę warto: Wszędzie cisza i spokój. Mimo że prognoza zapowiadała gwałtowne pogorszenie pogody, niebo wciąż było błękitne, a dzień prawie bezwietrzny. Takie dni w Arktyce nie zdarzają się często i trzeba je dobrze wykorzystać. A gdyby tak urządzić… grilla?
Miękki piaseczek pod stopami, na grillu radośnie skwierczy kiełbasa podwawelska, słonko przyjemnie ogrzewa twarz – prawie jak nad Bałtykiem… Prawie. Sielankowa scena otoczona jest przez wysokie góry oraz trzy majestatyczne lodowce, które co jakiś czas zasypują fiord kolejnymi kawałkami błękitnego lodu. Na wypadek gdyby zapach grillowanej kiełbasy zwabił także kolesi w białych futrach, czas mamy przy sobie załadowany karabin i rakietnice.
A że tęsknimy już troszkę za zielenią, to wyhodowaliśmy sobie na tej plaży palmę… Ale nie, nikt nie powiedział przecież, że żeglarze polarni muszą być poważnymi ludźmi ;)”