Ruszając naprzeciw przygodzie

Zaokrętowanie załogi udało się całkiem sprawnie. Skontaktowaliśmy się z kapitanem portu. Zapewniliśmy go, że szanujemy nowe prawo. Nie bedziemy próbować zostawać przy nabrzeżu na noc. Nie będziemy tu krążyć w okolicy i wymieniać załóg co kilka dni. Jesteśmy tu tylko po to by zaprowiantować jacht wypływający na Przejście Północno-Zachodnie. W tym momencie uśmiechnął się, popatrzył w grafik zajętości nabrzeża i powiedział, że oczywiście pomoże. Dostałem pozwolenie na postój przez 5 godzin!!

Wpłynąłem planowo, udało się nawet zatankować wodę. Później na przemian patrzyłem w niebo i na telefon. Przylecą? Nie przylecą? Zegar tykał a samolotu na niebie wciąż nie było widać. Lot miał być po 13stej więc poranna mgła nie powinna być przeszkodą. W końcu usłyszałem dźwięk silników. Nadlatują…

Zameldowali się na jachcie po 14. Nawet nie wnosiliśmy bagaży do środka. Opuściliśmy je tylko na pokład rufowy. Teraz do zadań. Karolina, Maciek i Marek – zakupy spożywcze. Ola i Kacper zakupy papierowo techniczne. Andrzej wymiana butli z gazem…
Minęło kolejne półtora godziny. Przy jachcie wyrosły sterty kartonów z świeżym prowiantem. A wraz z nimi – celnicy. Odprawa przebiegła sprawnie. Kontrola dokumentów. Kilka pytań i szeroki uśmiech na wieść, że płyniemy aż na Alaskę. Na koniec uścisk dłoni i życzenia spokojnego morza. Przydadzą się.

Spojrzałem na zegarek. Dochodziła 17:00. Wyznaczony czas właśnie upłynął. Trudno, ształowanie zrobimy w morzu. Sprawnie przestawiliśmy się do keji paliwowej. O 18:00 byliśmy już w drodze pomiędzy labiryntem gór lodowych. Zmęczeni, ale w komplecie. Zaprowiantowani i zatankowani wodą oraz paliwem 😃