Grenlandzkie urodziny

Zatrzymaliśmy się na chwilę w niedużej osadzie Ukkusissat. Piękny lipcowy dzień i licząca raptem sto osób osada tętniła życiem. Większość zajęć skupiała się wokół łodzi lecz nie brakowało też osób, które po prostu wystawiły twarze do słońca robiąc po prostu NIC 😃 My w sumie też robiliśmy nic – ot, spacerowaliśmy pomiędzy domami…

Aż w jednej chwili zostaliśmy gośćmi na urodzinach! Tak po prostu: z jednego z kolorowych domków wyszła gospodyni i zgarnęła naszą gromadkę, tłumacząc, że musimy być gośćmi na jej urodzinach.

Jak wyglądają grenlandzkie urodziny? Przygotowujesz dużo, ale naprawdę dużo jedzenia – a następnie zapraszasz dosłownie wszystkich. Goście przychodzą i wchodzą kiedy chcą, niektórzy wracają kilka razy w ciągu dnia. Im więcej osób się przewinie, tym lepsze urodziny. Wszyscy jedzą na stojąco, z papierowych je talerzyków i sami się obsługują: Nikt nikogo nie namawia do dokładki, ale jeść można do woli. Ba, nawet zabrać trochę ze sobą.! A najedzeni goście po prostu wychodzą – nikogo się nie żegna i nie odprowadza do drzwi.

Serwowane potrawy można podzielić na dwie grupy: Stół w przedpokoju oraz sąsiednią zamrażarkę zajmowały lokalne specjały. Królował oczywiście Maktaq czyli surowa skóra z wieloryba (najchętniej narwala albo biełuchy) wraz z warstwą tłuszczu. To dla ludzi północy nie tylko rarytas lecz także cenne źródło witamin oraz mikroelementów. Tuż obok dumnie prezentowały się ogon narwala, suszony wieloryb i suszona ryba. Jedynym daniem pieczonym było mięso woła piżmowego które i tak podawane było na zimno 😃
Ale najciekawsze były dwie nietypowe jak na te Grenlandię potrawy: Pierwszą było sushi… tak, z maktaqiem, a drugą sałatka ryżowa z krewetkami – i oczywiście maktaqiem. Gospodyni wyjaśniła, że w zeszłym roku podróżowała po Azji i to jej próba połączenia lokalnej tradycji z kuchniami świata. Trzeba przyznać że zestawienie smaków było dość intryujące 😉

Zupełnie inne doznania smakowe oferował drugi stół, który wprost uginał się od ciast. I ten cieszył się największym powodzeniem. Wszak wieloryba czy rybę jada się tu codziennie – a ciasto jest tylko od święta.