Maciek Sodkiewicz zadzwonił dziś z samego rana – jakoś tak 08:30:
– Trzecie dziś w nocy pole lodowe dało nam w kość… Jak na złość siadła mgła, a do tego wszystkiego spora fala. A teraz po prostu przebój – lód na takielunku..! Pierwszy… Koniec tej zabawy, spadamy na wschód.
Już wczoraj wieczorem, kiedy Barlovento znajdowało się na pozycji 75°35N 07°47W, wiadomości, które przychodziły od Maćka nie były zbyt optymistyczne: wiatr wiał 10 do 13 węzłów – prosto w dziób naszego dzielnego jachtu, który pracowicie piął się kabel za kablem na NNE. Prędkość nie była imponująca – 3,5 węzła. Mgła też nie chciała sobie pójść… Mimo to załoga trzymała fason, bo smsem przyszła dość oryginalna prośba:
„Podeślij smsami jakiś przepis na chleb – bo ciasto piekliśmy już 6 razy i nam się znudziło…”
Ale noc musiała być naprawdę ciężka, bo głos Maćka w telefonie był strasznie zachrypnięty. Jak to zwykle, gdy warunki stają się ciężkie, załoga zmienia się na wachtach, a kapitan – czuwa…
Na szczęście zmęczenie i zimno nie odebrały ekipie ducha:
– Z tymi przepisami na chleb to bez przesady, jeden by starczył, a nie pół książki kucharskiej! Zaczyn drożdżowy sobie rośnie, chlebek będzie, ale na razie upiekło się ciasto numer siedem…
Jedno jest pewne – załoga IV etapu głodu nie cierpi, nie mogą też narzekac na monotonię kuchni 😉 W tej chwili odłożyli się na kurs 055 i żeglują na genule i małych obrotach silnika w kierunku Longyearbyen na Spitsbergenie.