W drodze, czyli: się bujamy..!

20140706Dziś dotarła do nas korespondencja z pokładu Barlovento II:

„63°39,44N 012°56,86W – się bujamy..!”

Co prawda ograniczenie do 160 znaków w smsach wysyłanych przez telefon satelitarny wymusza lakoniczność stylu, jednak zwięzłość tej wypowiedzi wydawała się nam przesadna… Przynajmniej do momentu, gdy zaczęliśmy w odpowiedzi opracowywać prognozę pogody: Wiatr średnio 15 węzłów z południowego wschodu oznacza dla naszego jachtu baksztagową żeglugę na długiej, atlantyckiej fali. Mile szybko lecą, tylko ta huśtawka – raz prawa burta, raz lewa, i znów na prawą… Nie da się ukryć, się bujają..!

Takie Szetlandy – tylko bardziej

Na-Wyspach-Owczych

No i w końcu dotarła zapowiadana relacja z Wysp Owczych. Po południu zadzwonił Tomek Kania i zdyszany w trzech zdaniach usiłował opowiedzieć o tym, co zobaczyli w Tromshavn i okolicach:

Po pierwsze znów zrobili ze mnie szofera! – rozgoryczenie w głosie całkiem zrozumiałe, w końcu to Tomek przywiózł busem do Bergen większość załogi II etapu, ich prowiant, rzeczy… oraz tych kilka(naście) koniecznych drobiazgów, które jakoś się nam zapomniały w Gdyni. No ale przynajmniej wiadomo, że wypożyczyli samochód…

hp photosmart 720

Po drugie te Owcze to takie Szetlandy – tylko bardziej: Bardziej tu pada, bardziej tu wieje, porty węższe, prądy silniejsze… A na lądzie: góry są bardziej urwiste, drogi bardziej kręte… No i miejsca bardziej zagubionego po środku nigdzie to chyba zwyczajnie nie ma… O-ooho, z takimi stwierdzeniami to poczekajmy do kolejnych etapów, kiedy przyjdzie odwiedzić Jan Mayen, ale zobaczymy co dalej…

hp photosmart 720

Tylko czemu one w ogóle są Owcze?? Przez całą wycieczkę nie zobaczyliśmy ani jednej owcy, na Szetlandach było ich pełno, a tu tylko utknęliśmy w stadzie krów spacerujących drogą..! Znaczy się było kilka czarnych owiec, ale to wczoraj  wieczorem w pubie

Zagadka bywających w pubie w Tromshavn czarnych owiec rozwiązała się kilka minut później – gdy dotarły do nas zdjęcia z pobytu kolegów na Owczych. O tak, w miłe spotkanie z takimi owieczkami można uwierzyć..!

Barlovento II już na Wyspach Owczych!

owcze-podejscieTa niewielka, mało wyraźna jednostka w prawej części zdjęcia z kamery internetowej z Tronshanv to chyba nasz jachcik!
Załoga II etapu  przekazała nam wiadomość, że właśnie dotarli do Tronshanv – stolicy Wysp Owczych. Całą drogę z Szetlandów mieli dobry wiatr i nawet krótki sztormik nie popsuł im humorów. Co innego deszcz – ten lunął w środę i nieustannie padał przez ponad dobę. Dlatego na więcej informacji musimy poczekać, aż wszyscy trochę przeschną…

Szetlandzkie impresje

lerwick-spacer_01

Zarówno prognoza pogody, jak i przewidywania kpt. Darka Zubra sprawdziły się w stu procentach: Od soboty wiało stabilnie 15 do 20 węzłów z połówki prawego halsu. Barlovento przechyliło stabilnie na lewą burtę i z łatwością rozpędziło do ponad 6 węzłów – aż trudno uwierzyć, że ten jacht waży ponad 30 ton!
Również załoga dobrze zaadoptowała jednostajny przechył – co prawda do kingstona było 'pod górkę’, ale za to łatwo było odwiedzić rezydującego na zawietrznej kapitana.

lerwick-spacer_06

Po dwóch dobach takiej popisowej żeglugi dziś tuż po świcie na horyzoncie pojawiły się Szetlandy – a o 11:27 polskiego czasu Barlovento zacumowało w Lerwick, stolicy tego niewielkiego archipelagu. A że w Lerwick co najmniej dwie kamerki internetowe na bieżąco transmitują widok na przystań jachtową, zespół brzegowy mógł na żywo śledzić manewry portowe naszego jachtu. Cóż, w dzisiejszych czasach permanentna inwigilacja sięga nawet na morze…

lerwick-spacer_08

Dla tych, którzy po raz pierwszy żeglują na północ, Szetlandy to zaskoczenie: są tak bardzo różne od znajomych krajobrazów. Puste, kamieniste, a jednak zielone! Kamienne murki aż po horyzont, kamienne uliczki wśród kamiennych domów krytych kamienna dachówką. A wśród tej szarości – soczysta, trawiasta zieleń…
Nie inaczej było z tą częścią załogi Barlovento, która po raz pierwszy dotarła tak daleko na północ – ekipa była tak zachwycona spacerem po mieście i okolicy, że nawet wizytę w pubie, gdzie czekały pinty schłodzonego ale odłożono na popołudnie.

PS:
Załoga I etapu przekazała nam dziś pozdrowienia spod Goetteborga – wyposażeni w namioty i wszelki sprzęt kempingowy niespiesznie zmierzają do Polski, zwiedzając przy okazji Skandynawię. Mówią, ze koło czwartku powinni być już w domu…

W Bergen – tylko na moment

Bergen BryggenDziś, czyli w sobotę, 28 czerwca 2014, tuż po godzinie 6:00 Barlovento II opuściło Bergen.

I nie, nie ma w powyższym wpisie żadnej pomyłki, wcale nie zapomnieliśmy pochwalić się, że nasz jacht przybył do Bergen… Najzwyczajniej w świecie – nie zdążyliśmy…

Jak to wszystko było: po ledwie półtorej doby żeglugi ze Stravanger Barlovento II podało cumy w Bergen w piątek późnym – ale to naprawdę późnym – wieczorem. Traf chciał, że ledwie moment wcześniej nieopodal Bryggen zaparkował bus, który przywiózł z Polski załogę II etapu. Mieli dotrzeć do Bergen dopiero w sobotę – ale jakoś tak sprawnie im się jechało.

Póki nie przepytamy większej liczny świadków, zagadką pozostanie dla nas, jak kpt. Darek Zuber nakłonił załogę I etapu do nocnego sklarowania jachtu i przekazania go nowej ekipie. Musiał być zabójczo skuteczny, bo o 6:00 Barlovento było zaształowane i gotowe do wyjścia w morze. I zaraz potem rzeczywiście oddano cumy…

A na co miałem czekać? – Darek zadzwonił koło 10:00, łapiąc ostatnie minuty zasięgu GSM. – Dziś i w niedzielę będę miał umiarkowane wiatry do 20knt, mniej więcej z połówki i jakoś w poniedziałek powinienem być na Szetlandach. Gdybym postał w Bergen do niedzieli, załapałbym się na strefę słabych wiatrów i bujał po tym Północnym nie wiedzieć jak długo. A tak będę miał trochę zapasu, żeby w razie co przeczekać w Lerwick czy na Owczych któryś z tych północnoatlantyckich sztormów…

W ten oto sposób I etap wyprawy Lodowe Krainy 2014 przeszedł do historii. Rozpoczynamy przygodę z etapem II..!

Jesteśmy w Stravanger

Barlovento w Stravanger

Dziś, 25 czerwca 2014, Barlovento dotarło do norweskiego Stravanger. Żegluga pod wiatr dała solidnie w kość załodze i kiedy nad ranem pokazały się główki portu, wszyscy niecierpliwie wyglądali pierwszego od 4 dni śniadania na równej stępce. Również jacht zasłużył na chwilę odpoczynku w porcie – pierwszy w sezonie rejs, od razu w daleką drogę, ujawnił kilka drobnych usterek – na szczęście wszystkie można zaliczyć do zwyczajnych prac bosmańskich. Barlovento z pewnością w dalszej drodze odwdzięczy się za troskę.
Kpt. Darek Zuber planuje, że Barlovento opuści Stravanger w czwartek rano. W prognozach nareszcie słabsze wiatry i ładniejsza pogoda, a przed załogą I etapu wyprawy – wspaniałe krajobrazy norweskich fiordów.

Krótka wizyta w Kopenhadze

57971798

Pogoda nie sprzyja załodze I etapu – Barlovento wciąż żegluje pod wiatr, wciąż pod zachmurzonym niebem. Kiedy wreszcie w czwartek, 19 czerwca 2014 zmęczeni dotarli do Kopenhagi – stolica Danii nie była wiele łaskawsza: nieco zaciszniej, ale wciąż szaro i pochmurno. Nawet kopenhaska Syrenka była w wyjątkowo melancholijnym nastroju..

Barlovento II ruszyło w Arktykę

Po kilku miesiącach intensywnych przygotowań – z których ostatnie dni były oczywiście  najgorętsze – w sobotę 14 czerwca 2014 s/y Barlovento II stanęło wreszcie na honorowym miejscu w basenie jachtowym w Gdyni. Na nabrzeżu zebrało się grono szacownych gości – oraz życzliwych przyjaciół – którzy mimo ulewnego deszczu i zimna zechcieli pożegnać nasz jacht wyruszający po arktyczną przygodę.

fot. Tadeusz Lademann

Podczas krótkiej ale podniosłej uroczystości, wśród wielu ciepłych słów i życzeń powodzenia, Maciek Sodkiewicz odebrał z rąk patronów i opiekunów wyprawy banderę oraz honorowe proporce  – które natychmiast zostały podniesione na flagsztoku i pod salingami jachtu. Wreszcie nadszedł moment oddania cum i Barlovento II znów pożeglowało na daleką północ.

Jak dzielnie sprawdza się nasz jacht w trudniejszych warunkach wszyscy mogli przekonać się natychmiast po tym, gdy minął główki portu. Neptun, władca mórz, zesłał swoją potęgą zdrowy wiatr, a Barlovento II, po postawieniu wszystkich żagli, miękko przechyliło się na burtę i rozpędziło do ponad 7 węzłów.  Skacząca jak korek na fali motorówka z dziennikarzami nie mogła nadążyć.

Wyróżnienie na IV Bydgoskim Festiwalu „Podróżnicy”

Za nami intensywny i szalenie pozytywny dzień!
Maciek Sodkiewicz wystąpił dziś na IV Bydgoskim festiwalu „Podróżnicy” z opowieścią o naszej wyprawie w Rosyjską Arktykę – i zdobył wyróżnienie w kategorii Woda 🙂 Zaszczyt tym większy, że honorowy dyplom odbierał z rąk wspaniałej polskiej himalaistki, „Pani Ani” Czerwińskiej!
Głównej nagrody „Halika” im. Tony’ego Halika tym razem nie udało się zdobyć… jeszcze 😉