Na kotwicy u brzegów Jan Mayen

DJI00032Wczoraj późnym wieczorem Barlovento rzuciło kotwicę u północno-zachodnich brzegów Jan Mayen w zatoce Kvalrossbukta, a kpt Maciek Sodkiewicz przesłał nam relację z tego, co w poniedziałek działo się na pokładzie jachtu:

4 sierpnia
„Dzień rozpoczął się od… owsianki. To Pastor postanowił nawrócić nas na zdrową żywność. Swój niecny plan zaczął realizować już podczas zakupów imamy teraz na pokładzie 4 wielkie puszki płatków owsianych. Cóż nie było lekko, ale przywyknąć trzeba – i zwolna prawie cala załoga dala się przekonać. Tylko Szczupak pozostaje asertywny i marzy o frytkach 😉

Przekroczyliśmy 70 stopień szerokości geograficznej północnej. Wiatru wciąż prawie nie ma. Morze gładkie jak stół. Postanowiłem wypuścić drona. Miało być łatwo i pięknie – a tu nagle grot załopotał na fali. Dron pchnięty w takielunek stracił dwa śmigła, ja dostałem bomem, ale i tak mieliśmy farta:  Mam co prawda nowego guza na głowie, ale nasza ptaszyna jakimś cudem opadła na pokład – a nie do wody. Oj nie łatwo być filmowcem na jachcie…
Na szczęście kolejna próba poszła już dużo lepiej i mamy całkiem fajny film ze środka niczego.

Około południa na horyzoncie pojawiło się Jan Mayen. Majestatyczna wyspę widać z ponad 40 mil. Jest naprawdę potężna, a jej wierzchołek kryje czapa chmur. Czas jakby zwolnił. Godzina upływa za godziną a wyspa wciąż daleko. W kambuzie pachnie kurkumą i kuminem. Pastor serwuje kurczaka po indyjsku. Na monotonie kuchni nie można narzekać.

_DSC8709Po południu odpalamy Zenka i siedzimy na pokładzie wpatrzeni w Jan Mayen z kubkami parującej kawy. Klify wyspy z głębokimi żlebami malowanymi paletą cieni. Jest w tym jakaś magia. Gdyby tak choć na chwilę słońce przebiło się przez chmury….  
Zamiast słońca zjawił się wieloryb. Nieduży. Zupełnie niezainteresowany naszą obecnością. Potem przypłynęły jeszcze dwa. Też nawet nie zwróciły na nas uwagi.

Od kilku godzin płynęliśmy już wzdłuż wyspy, gdy w jednej chwili chmury rozstąpiły się i ukazała się śnieżna czapa kryjąca wierzchołek wulkanu. Biel  odcina się od szarych klifów.
Zrobiło się późno. Po 23 słońce zeszło nisko nad horyzont i znalazło poniżej pułapu chmur. Wyspa ożywa. Szare dotąd skały pokrywają się cała paletą barw. W bajkowej scenerii kotwiczymy przy ruinach stacji wielorybniczej. Korzystając z resztek światła jeszcze raz wypuszczam drona. Widok na Jan Mayen z lotu ptaka jest jeszcze bardziej magiczny, ale nowy, bzyczący kolega nie przypadł do gustu mewom. Trzeba wracać na jacht.”

Na Jan Mayen są tylko dwa miejsca, gdzie można w miarę bezpiecznie rzucić kotwicę i próbować zejść na ląd. Kvalrossbukta to lepsze z miejsc i – doprawdy, trzeba mieć szczęście Maćka..! – tak się składa, że to właśnie ta zatoka jest w tej chwili najlepiej osłonięta od wschodniego wiatru zapowiadanego przez prognozy.
Na dziś zaplanowana jest próba lądowania na wyspie – o ile prognoza się sprawdzi i wiatr pozwoli. Bo zgodę szefa norweskiej stacji meteorologicznej, która mieści się na Jan Mayen już mamy. Obiecał osobiście przywitać załogę Barlovento o 0900 UTC – czyli jakoś… za chwilę!