Skąd na Grenlandii wzięły się niedźwiedzie polarne? ;)

Po siedmiu dobach wyboistej żeglugi slalomem między kolejnymi sztormami załoga Inatiz w końcu dostrzegła na horyzoncie górzyste brzegi Grenlandii. Trzeba było wybrać jakiś zaciszny port, żeby się zatrzymać, odpocząć i zadbać o Tizzy. Padło na Nanortalik – jedenaste co do wielkości miasto na tej wyspie. Na warunki grenlandzkie to prawdziwy ośrodek cywilizacji: w urokliwym miasteczku mieszka ponad 1100 osób, są dwa sklepy spożywcze, dwa mini-sklepiki odzieżowe, hotel – a nawet czynny okresowo bar.
W porcie spotkaliśmy francuskiego żeglarza samotnika, z którym Inatiz stała przy jednej kei w Reykjaviku. Florent opuścił Islandię dzień przed nami i dotarł do Nanortalik dosłownie kilka godzin przed Inatiz. Oczywiście zaprosiliśmy go na kolację, ciekawi jak on – samotnie – poradził sobie w paskudnej pogodzie, jaką mieliśmy przy południowym cyplu Grenlandii.
Wygrzewając się przy rozpalonym kominku Florent przyznał, że nie miał pojęcia o tym ostatnim sztormie – więc po prostu w niego wpłynął. Próbował uciec w pobliże brzegu, ale tu czekały na niego góry lodowe. W pewnym momencie znalazł się pomiędzy tymi masami lodu na dużych falach… – Mogłem tylko zamknąć oczy i zacząć się modlić – przyznał. – Nigdy w życiu nie myślałem, tyle o tym, że umrę, co tego dnia.
Florent opowiedział nam też, po co przypłynął na Grenlandię: kreci film dokumentalny dla francuskiej telewizji. Kolejnego dnia miał przeprowadzić wywiad z najstarszym mieszkańcem osady. Kapitan Inatz, Maciek Sodkiewicz – zawsze pierwszy, gdy dzieje się coś nieszablonowego – wyprosił u Florenta „posadę” asystenta.
Talik to jeden z najstarszych Grenlandczyków mieszkających w okolicy – i najstarszy, który zgodził się na rozmowę z obcymi. Angielskiego czy francuskiego nie zna, więc roli tłumacza podjął się jego syn, a reszta rodziny dorzucała swoje trzy grosze do opowieści dziadka.
– Jak żyło się na Grenlandii w czasach mojej młodości? Nie mam pojęcia! – zapytany przez Florenta Talik uśmiechnął się i rozłożył ręce. Gdy był dzieckiem, wywieziono go do Dani pod byle pretekstem – podobno dla zdrowia. Tylko, że on nigdy nie chorował… W Danii – obcym kraju, z dala od rodziny, przyjaciół zupełnie sam – trafił do szkoły z internatem. Gdy skończył szkołę, został tam siłą rozpędu: założył rodzinę, dorobił się dwójki dzieci, pracował. Jednak wciąż tęsknił za surowymi krajobrazami północy. W końcu tęsknota zwyciężyła: w 1973 roku Talik wrócił w rodzinne strony, znalazł nową, grenlandzka żonę i założył druga rodzinę.
Zapytany, co się zmieniło na Grenlandii odkąd tu wrócił, Talik odpowiedział krótko – „Wszystko” – i wyraźnie nie chciał rozwijać tematu. Ale Florent drążył: to niech opowie o zmianach klimatu. Czy z Grenlandii widać globalne ocieplenie?
– Tak, pogoda sie zmienia, kiedyś było dużo cieplej! Widząc osłupiałe miny cierpliwie tłumaczył, że kiedyś maj i czerwiec były cieplejsze, lato przychodziło wcześniej, a pogoda była dużo stabilniejsza. Inuici patrząc w niebo potrafili przewidzieć pogodę na 3-4dni. Dziś zmiany są dużo bardziej dynamiczne, trudniej wybrać się na połów.
A skąd się wzięła nazwa Nanortalik? Podobno oznacza miejsce, gdzie mieszkają niedźwiedzie. – Ale niedźwiedzi tu nie ma – Talik machnął ręką. – oj dziadek opowiadał, że kiedyś jedna rodzina przywiozła z północy młodego niedźwiedzia polarnego i go udomowiła. Jak zdechł, to podobno zakopali jego ciało pod tym wielkim głazem koło starego portu…
Importowane niedźwiedzie na Grenlandii, globalne ocieplenie powodujące lokalnie ochłodzenie pogody, stary Inuita który nie wie, jak żyło się na Grenlandii w latach jego młodości… Od zawsze wierzymy, że pływając na koniec świata, można się o nim wiele nauczyć. A że nie zawsze nowa wiedza odpowiada naszym wyobrażeniom, to zupełnie inna sprawa

Czasem sztorm, czasem cisza

Pierwsze dni żeglugi po wyjściu z Reykjaviku minęły załodze Inatiz na wielkim rollercosterze: Gdy tylko brzegi Islandii zniknęły za horyzontem, nadchodzące z różnych kierunków, krzyżujące się fale zaczęły rzucać niemałym przecież kadłubem jak wydmuszką. A mimo to jacht pędził na zachód pod zarefowaną maksymalnie genuą.
Przygotowane przez Iwonę zupy stanowiły w tych warunkach prawdziwe zbawienie dla wacht kambuzowych – podgrzanie czegoś gotowego jest o niebo prostsze niż gotowanie od zera!
No i jak to fajnie jest mieć zamkniętą sterówkę… Ta myśl towarzyszy załodze zawsze, gdy tylko jakaś fala przewalała się nad jej dachem.

Ale każdy sztorm kiedyś się kończy i w końcu wychodzi słońce. U nas po dwóch dniach wiatr zaczął słabnąć a morze uspokoiło się na tyle by można było dostawić więcej żagli. Rozrefować genuę, postawić grota… w końcu trzeba było odpalić silnik.
Zapowiadane w prognozach kilka godzin flauty wykorzystaliśmy na przetestowanie zamontowanej wiosną odsalarki. To miał być jej dziewiczy start i byliśmy pełni emocji. Po długich wahaniach zdecydowaliśmy się kupić urządzenie w formule „kup zestaw części i zbuduj sam”. Dzięki temu Maciej Sodkiewicz instalując poszczególne elementy mógł wprowadzić kilka innowacji, które lepiej adaptują cały system do pracy na zimnej wodzie. Ale pytanie czy wszystko zadziała i na ile wydajny będzie cały system, pozostawało otwarte.
Już pierwsza próba okazała się sukcesem – udało się uzyskać wydajność rzędu 50l na godzinę. Całkiem nieźle. A po dołączeniu Maćkowego systemu podgrzewania wody wyniki okazały się wprost fenomenalne: odsalarka osiągnęła swoje maksymalne parametry i konieczne było ograniczenie przepływu. To oznacza, że mamy zapas mocy na odsalanie naprawdę zimnej wody..!

Z okazji tak wielkiego sukcesu cała załoga mogła wziąć gorący prysznic (co wywołało zrozumiałą euforię na pokładzie), a kambuz podał na obiad islandzkiego łososia z mizerią

Teraz Inatiz znów refuje żagle i pędzi na spotkanie kolejnego niżu.

Lodowe Krainy wracają na Grenlandię!

DJI00045Zatem juz postanowione – i możemy pochwalić się dobrymi wiadomościami!
Ekipa Lodowych Krain na naszym dzielnym Barlovento II wróci latem 2016 roku na wybrzeża Grenlandii Wschodniej! Znów będziemy podziwiac sunace fiordami majestatyczne góry lodowe, podglądać, jak Grenlandczycy polują na foki, wieloryby i woły piżmowe… A po drodze z pewnością zajrzymy na Islandię…
Już wkrótce opublikujemy szczegółowy plan wyprawy – a niecierpliwych zapraszamy do bezpośredniego kontaktu już teraz!